Zapomniana rewolucja czy bunt niewolników?
O marginalizacji haitańskiej historii


Trudno wskazać miejsce na ziemi doświadczone przez los tragiczniej niż Haiti. Teksty o nim często rozpoczynają się właśnie w ten sposób, a zwykle nie przekazują wiele więcej niż znany stereotyp – mamy do czynienia z miejscem przeklętym.

 

To najbiedniejsze państwo na półkuli zachodniej z PKB per capita i wskaźnikiem rozwoju społecznego (HDI) na poziomie mniej zamożnych państw Afryki, nawiedzane przez rozliczne klęski żywiołowe, pozostaje ogarnięte przemocą spowodowaną ekonomiczną desperacją i politycznym chaosem. Nic nie zapowiada, aby sytuacja miała się zmienić, lecz historia uczy, że na Haiti nie ma rzeczy nie do pomyślenia. Wydarzenia z lat 1791–1804, gdy haitańscy niewolnicy stoczyli zwycięski bój z Francuzami, oparli się Brytyjczykom oraz Hiszpanom, wybili się na niepodległość i stworzyli drugą po Stanach Zjednoczonych republikę na półkuli zachodniej, były nie do pomyślenia.

Rewolucja haitańska ciągle jest tematem niewystarczająco omówionym w polskiej historiografii, a jeśli się o niej pisze, to głównie z powodu wątków polskich. Sam fakt, że niniejszy tekst podejmuje próbę osądzenia, czy walki z lat 1791–1804 można nazwać rewolucją, czy tylko buntem niewolników, ukazuje zachodni punkt widzenia. Już od pewnego czasu uznani naukowcy jednoznacznie uważają rewolucję haitańską za jedno z kluczowych wydarzeń przełomu XVIII i XIX wieku, mające poważniejszy, niż zwykło się sądzić, wpływ na historię regionu i dzieje powszechne.

 

Chaos na Haiti

Rebelia nie rozpoczęła się na Saint-Domingue niespodziewanie. Wieści o rewolucji we Francji i Deklaracji praw człowieka i obywatela z 1789 roku dotarły na wyspę szybko i jeszcze bardziej odgrzały i tak napiętą sytuację. Z początku ton walce nadawali nie niewolnicy, lecz biali plantatorzy oraz mulaccy i wyzwoleni czarnoskórzy posiadacze ziemscy. Pierwsza nieudana rewolta przeciw władzy kolonialnej miała miejsce w roku 1790 pod dowództwem Mulata Vincenta Ogé. Właściwy początek rewolucji haitańskiej miał miejsce w sierpniu roku 1791, gdy, jak się powszechnie uważa, po rytuale voodoo przeprowadzonym w strugach deszczu przez Dutty’ego Boukmana tłumy niewolników rozpoczęły walki w okolicy Cap-Français, byłej stolicy i kluczowego portu kolonii. Przez następną dekadę Saint-Domingue było pogrążone w chaosie, a walczyło co najmniej sześć stronnictw – „wielkich białych”, „małych białych”, wolnych niebiałych (Mulatów i czarnych), czarnych niewolników, a także armie hiszpańska i angielska. Frakcje zwalczały się wzajemnie, zawiązywały krótkotrwałe sojusze, lecz to właśnie dowodzeni przez czarnych i kreolskich przywódców wyzwoleni niewolnicy szybko stali się siłą najpotężniejszą, a wkrótce zwycięzcami. Na pozycję lidera rebeliantów wybił się czarnoskóry Toussaint Louverture, urodzony już na wyspie były niewolnik, a następnie plantator. Dzięki własnemu doświadczeniu i zainspirowany równościowymi ideami rewolucji francuskiej postanowił przynieść wolność wszystkim mieszkańcom wyspy.

Louverture sprawdził się jako żołnierz i przywódca, okazał się także wytrawnym politykiem, który walnie przyczynił się do zniesienia niewolnictwa w roku 1793, a na przełomie lat 1800 i 1801 przeprowadził udaną inwazję na San Domingo, hiszpańską część wyspy, gdzie jego oddziały uwolniły wszystkich niewolników. Z początku walczący pod flagą hiszpańską, potem odziany już we francuski mundur, Toussaint nie myślał o niepodległości Saint-Domingue, lecz „specjalnych prawach” wewnątrz Republiki Francuskiej. Umiejętnie lawirował między stronnictwami na wyspie, Hiszpanami, Francuzami i Stanami Zjednoczonymi, najważniejszym partnerem handlowym zarówno w trakcie, jak i po rewolucji, dzięki czemu stał się liderem darzonym dużym zaufaniem społecznym. W 1801 roku, w odpowiedzi na plan przywrócenia niewolnictwa przez Napoleona Bonaparte, Louverture ogłosił pierwszą konstytucję Saint-Domingue. Zastrzeżono w niej, że niewolnictwo nie może istnieć na wyspie w żadnej formie, a każdy z mieszkańców wyspy rodzi się, żyje i umiera jako człowiek wolny oraz Francuz. Konstytucja ustanawiała Louverture’a dożywotnim gubernatorem generalnym kraju, co tylko przypieczętowało decyzję Napoleona o zbrojnej inwazji.

1791 rok, początek rewolucji haitańskiej: masakra białych plantatorów. Fot. Wikimedia Commons 1791 rok, początek rewolucji haitańskiej: masakra białych plantatorów.
Fot. Wikimedia Commons

 

Decydujące starcie

Francuskie wojska mające w swoich szeregach kilka tysięcy polskich legionistów dobiły do wybrzeży wyspy w 1802 roku. Louverture popełnił wówczas brzemienny w skutki błąd. Zamiast przemówić do mas i sprzeciwić się władzy kolonialnej, rozpoczął negocjacje. Został ujęty i wywieziony do Francji, gdzie, więziony, zmarł niecały rok później. Jego miejsce zajął gen. Jean Jacques Dessalines. Pod jego dowództwem wojska Saint-Domingue stawiły opór oddziałom gen. Charles’a Leclerca. Kompromisowe idee Louverture’a podkreślające jedność sprawy haitańskiej i francuskiej odeszły w przeszłość – niosący na sztandarach hasło „wolność albo śmierć” żołnierze Dessalines’a walczyli już o pełną niezależność. Rozbite przez wojska rewolucyjne i zdziesiątkowane przez tropikalne choroby siły napoleońskie opuściły wyspę pod koniec roku 1803 roku po decydującej klęsce pod Vertières, której sam Leclerc już nie dożył – zmarł na żółtą febrę w pierwszym roku zmagań. Przypieczętowaniem zwycięstwa mieszkańców Saint-Domingue było ogłoszenie deklaracji niepodległości i proklamowanie Republiki Haiti, której nazwę zaczerpnięto z języka Arawatów, dawnych mieszkańców wyspy.

Deklaracja niepodległości Haiti, wzorowana na amerykańskiej oraz ideach bliskich rewolucji francuskiej, była od nich radykalniejsza. W art. 12 znalazł się zapis, że żaden biały nie może w Haiti posiadać ziemi, a art. 14 określał, że każdy obywatel Haiti jest według prawa czarny. Za czarnoskórych deklaracja uznawała też de facto białych Polaków, Niemców oraz Francuzów, którzy zobowiązali się do wierności nowemu państwu − grupy te wyłączono spod restrykcji wyrażonych w art. 12.

Pod rządami Dessalines’a, wkrótce już nie gubernatora, lecz cesarza Haiti, nastąpiła zmiana w polityce międzynarodowej. W odróżnieniu od wyważonego Toussainta, który w zamian za wolność zobowiązał się nie eksportować rewolucji poza granice wyspy, umożliwiając tym samym dalszy handel np. ze Stanami Zjednoczonymi, Dessalines widział Haiti jako główną siłę w walce z transatlantyckim niewolnictwem. Mimo że zapis, iż każdy Haitańczyk był czarny, nie implikował, że każdy czarny był uważany za Haitańczyka, wyspa była otwarta dla czarnoskórych uciekających przed niewolnictwem bądź prześladowaniem – nie dość, że schronienie znalazło tam od kilku do kilkunastu tysięcy Afroamerykanów, to flota haitańska odbijała również niewolników ze statków przepływających w pobliżu.

 

Trudna niepodległość

Powodów późniejszych niepowodzeń państwa haitańskiego oraz bagatelizowania rewolucji haitańskiej należy szukać już w pierwszych reakcjach państw białego Zachodu na wydarzenia na wyspie. Mimo że na Haiti nie wybuchła ani pierwsza, ani ostatnia niewolnicza rebelia na Karaibach tamtego czasu, jej skala oraz ostateczne zwycięstwo stanowiły zagrożenie dla status quo. Najbardziej widać to w postawie Amerykanów, w tym Thomasa Jeffersona, ubolewającego nad losem uciekających z wyspy francuskich plantatorów. Jefferson, do dziś powszechnie uważany za wzór liberała, bardziej niż wojowniczością niewolników z Saint-Domingue był zaniepokojony ich republikańskimi ideami. Przeczucia, że rewolucja na wyspie może stać się inspiracją dla niewolników w Stanach Zjednoczonych, okazały się słuszne – już w 1800 roku w Wirginii udaremniono tzw. powstanie Gabriela. Zarówno za prezydentury Johna Adamsa, jak i Jeffersona (który pełnił funkcję sekretarza stanu za kadencji swojego poprzednika), stosunek Stanów Zjednoczonych do Saint-Domingue wynikał głównie z interesu ekonomicznego przy jednoczesnej niezgodzie na uznanie rządów Louverture’a, a następnie Dessalines’a. W 1801 roku Jefferson (już jako prezydent) zadeklarował chęć pomocy Napoleonowi w przywróceniu niewolnictwa na wyspie, choć okresowo wspierał również wojska rewolucyjne, nie pozwalając na przechylenie szali zwycięstwa na stronę Francji, największego konkurenta USA w regionie. Gdy pod koniec 1803 roku sytuacja na Saint-Domingue była już przesądzona, Jefferson nie pofatygował się nawet, by odpowiedzieć na listowną propozycję unormowania stosunków i kontynuacji handlu wysuniętą przez Dessalines’a, co nie przeszkodziło Haiti pozostać najważniejszym partnerem handlowym Stanów Zjednoczonych w latach 1803–1812.

Dziś trudno ocenić, czy lekceważący stosunek Jeffersona do nowo powstałego państwa na Karaibach był motywowany bardziej rasizmem prezydenta, który nie potrafił uznać nawet teoretycznie bliskich mu ideałów, gdy prezentowali je niebiali, czy też chęcią uniknięcia krytyki kongresmenów z południowych stanów. Jakkolwiek było, Jefferson nie uznał niepodległości Haiti, nie uczynili tego także następni prezydenci USA. Stało się to dopiero w 1862 roku, niedługo przed zniesieniem niewolnictwa w Stanach Zjednoczonych. Amerykańskie władze przez dziesięciolecia uważały sprawę haitańską za zagrożenie dla systemu opartego na niewolnictwie, co wyraża często cytowana wypowiedź senatora Bentona z Missouri: żaden mulacki konsul ani czarnoskóry ambasador nie zostanie przyjęty na amerykańskiej ziemi, by nie mogła go zobaczyć na własne oczy ludność afroamerykańska.

 

Pamięć

Przyznanie, że czarnoskóra i do niedawna zniewolona populacja Saint-Domingue była w stanie przeprowadzić udaną rewolucję oraz ustanowić własną państwowość, głosząc progresywne ideały, było trudne nie tylko dla światowych potęg, lecz także dla białych komentatorów i historyków. Dwa dominujące w historiografii podejścia, obecne przez cały XIX wiek, to ignorowanie rewolucji bądź jej bagatelizowanie. Powodem tego, oprócz niechęci do opisywania porażki systemu kolonialnego, był fakt, że rewolucja haitańska była dla Zachodu zwyczajnie trudna do wytłumaczenia. Gdy o niej pisano, zwykle robiono to w negatywny sposób. Ta tendencja pojawia się jeszcze u autorów dwudziestowiecznych. Gdy w latach pięćdziesiątych ukazało się wiele zachodnich opracowań na temat rewolucji, wiele z nich niemal nie poświęcało miejsca rewolucji haitańskiej, a publikacje bagatelizujące zwycięstwo byłych niewolników pojawiają się nawet w XXI wieku. Jeśli chodzi o historiografię francuską, mamy do czynienia z niemal zupełnym przemilczeniem, co nie jest specjalnie zaskakujące ze względu na powszechną we Francji amnezję dotyczącą czasów niewolnictwa.

Kluczowym problemem, z którym musieli się zmagać zarówno sami Haitańczycy, jak i badacze dostrzegający znaczenie haitańskiej rewolucji, była konieczność udowadniania, że wydarzenia z lat 1791–1804 nie były tylko odpryskiem rewolucji francuskiej bądź zwykłym buntem na wzór buntu Spartakusa. Niektórzy autorzy przedstawiali Louverture’a jako ucieleśnienie idei rewolucji francuskiej, ale rozszerzające pojęcie praw człowieka i obywatela także na niebiałych mieszkańców kolonii.

Mimo oczywistego związku pomiędzy rewolucją haitańską a francuską, widocznego zarówno w warstwie ideologicznej, jak i estetycznej (oddziały Louverture’a przywdziewały francuskie mundury), niesprawiedliwe byłoby stwierdzenie, że wydarzenia na Haiti można traktować jedynie jako przypis do rewolucji francuskiej. Mimo że powstanie haitańskie nie zostało potępione w rewolucyjnej Francji, to nawet radykalni jakobini z Robespierre’em i Maratem na czele zostali poddani sprawdzianowi ze szczerości swoich ideałów. Początkowo zgodzili się na wsparcie Louverture’a, gdy ten przeszedł ze strony hiszpańskiej na francuską i pod trójkolorową flagą sprawował później gubernatorskie rządy. Gdy podczas inwazji w latach 1802–1803 Francja otrząsnęła się już z rewolucyjnego kurzu, a władzę dzierżył Napoleon, to właśnie w Saint-Domingue kształtowały się progresywne idee, będące nie tylko zapożyczeniem francuskich, ale też reinterpretacją pojęć, takich jak „wolność”, „równość” i „braterstwo” nieograniczone kolorem skóry. Innymi słowy, nawet jeżeli rewolucja francuska była dla haitańskiej modelem pozwalającym zradykalizować wyzwalający się lud, to wydarzenia na Haiti potoczyły się własnym torem, zarówno z powodu dystansu dzielącego oba miejsca, jak i faktu, że zmagania Haitańczyków trwały jeszcze długo po zakończeniu rewolucji we Francji.

 

Toussaint Louverture, żołnierz, przywódca i polityk, w 1801 roku ogłosił pierwszą konstytucję Haiti. Fot. Wikimedia Commons Toussaint Louverture, żołnierz, przywódca i polityk, w 1801 roku ogłosił pierwszą konstytucję Haiti.
Fot. Wikimedia Commons

 

Walka o wartości

Jak sugeruje wielu badaczy, rewolucja na Haiti nie zawdzięczała ideologicznego wymiaru tylko Francuzom – dla rewolucjonistów ważne były także wartości afrykańskie. Błędne byłoby również określenie zmagań Haitańczyków mianem walki narodowowyzwoleńczej – w momencie wybuchu rebelii wśród pochodzących z różnych regionów Afryki niewolników nie istniała jeszcze wspólna świadomość narodowa, sam Louverture uważał się przede wszystkim za żołnierza francuskiego, a celem jego ludzi niekoniecznie była pełna niepodległość. Przez większą część rewolucji walka odbywała się więc nie tyle o wyzwolenie narodu, ile o wolność jako taką, rozumianą uniwersalnie i powszechnie. Ta dystynkcja znów pozwala postawić rewoltę haitańską w szeregu wielkich rewolucji.

Jak w każdej z wielkich rewolucji, także w haitańskiej można wyszczególnić różne etapy, a także ideologiczne zmiany uwarunkowane zarówno sytuacją polityczno-militarną, jak i przekonaniami jej liderów. Droga od początkowej wielokierunkowej rewolty o charakterze odwetowym bez wyraźnego przywództwa poprzez francuskie ideały Louverture’a biegła aż do Dessalines’a, który co prawda podzielał uniwersalizm poprzednika, ale postawił na pierwszym miejscu partykularne interesy czarnych. Ponadto w zaawansowanej fazie rewolucji uchwalono wiele nowoczesnych konstytucji, a ogłoszona 1 stycznia 1804 roku deklaracja niepodległości uczyniła Haiti drugim po Stanach Zjednoczonych niepodległym państwem półkuli zachodniej.

Nowo powstała republika w pierwotnej wersji deklaracji niepodległości zawarła unikalny w skali światowej zapis wyrażający ubolewanie, że w ferworze rebelii zginęli również dobrzy i okazujący serce właściciele ziemscy. Gdy historiografia zajmowała się rewolucją haitańską, często robiła to jedynie po to, by ukazać barbarzyństwo niewolników oraz podkreślać brutalność ich działań, co przedstawiano na europejskich rycinach. Jak każda z wielkich rewolucji, także haitańska obfitowała w ofiary, a walczący o wolność mieszkańcy Saint-Domingue dopuszczali się okrucieństw. W rzeczywistości jednak ich czyny nie dorównywały brutalnością rzeziom urządzanym wojskom rewolucyjnym przez siły napoleońskie. Sprzyjający rewolucjonistom biali nie byli celem ataków, Louverture był znany z unikania niepotrzebnego rozlewu krwi w przeciwieństwie do gen. Leclerca, który w liście do Napoleona pisał o konieczności wymordowania wszystkich czarnoskórych mężczyzn i kobiet, a oszczędzeniu tylko dzieci do 12. roku życia. Najszerzej komentowane przypadki okrucieństwa Haitańczyków to zemsta na dawnych właścicielach w początkowej fazie rebelii oraz masakry z 1804 roku, już po wybiciu się Haiti na niepodległość. Warto jednak dodać, że w tym roku pozostali na wyspie Francuzi zostali poinformowani o możliwości ewakuacji, a ofiarami rzeczywiście brutalnych odwetów nadzorowanych przez samego Dessalines’a padli ci Europejczycy, którzy nie chcieli opuścić Haiti.

 

Sukces czy porażka?

Thomas Reinhard uważał: Jeżeli jakakolwiek rewolucja zasługuje na bycie nazywaną rewolucją, to jest nią właśnie ta z Haiti [...] [gdzie] nie mieliśmy do czynienia po prostu z zamianą jednego władcy na drugiego [...] [lecz z] transformacją na wszystkich poziomach. Społeczeństwo bazujące na niewolnictwie stało się społeczeństwem wolnych czarnych [...] język kreolski zastąpiono francuskim, religijny synkretyzm katolicyzmem. Jeżeli to nie jest rewolucja, to czymże ona jest? Reinhardt nie wspomina jednak, że zmiana systemu opartego na wyzysku nie w pełni się udała. Niewolnicy uzyskali prawa, ale by powstrzymać upadek gospodarki, Louverture nakazał im powrót na plantacje, których część oddał w zarząd dawnym francuskim właścicielom. Gubernatorowi pomógł wprowadzić nowe regulacje współpracujący z nim przedstawiciel francuski Léger Félicité Sonthonax. Byłym niewolnikom przysługiwała część plonów, zabroniono kar fizycznych, lecz zakazano także opuszczania plantacji. Po rewolucji plantacje, w dużej części zniszczone bądź zaniedbane, nie przynosiły plonów porównywalnych do tych sprzed niej, a gospodarka oparta na przymusowej pracy wcale nie zniknęła – rewolucyjne wizje o podziale pól na niewielkie gospodarstwa administrowane przez byłych niewolników nie zostały wprowadzone w życie, choć konfrontacje chłopów z aparatem państwowym w sprawie systemowych zmian zdarzały się przez cały XIX wiek. Mimo że próby ustanowienia nowego modelu pracy zakończyły się porażką, warunki życia większości mieszkańców pod rządami rewolucjonistów poprawiły się – nieludzkie traktowanie przez plantatorów stało się przeszłością, a do 1830 roku populacja wyspy, dotkniętej przecież olbrzymimi stratami w ludziach, podwoiła się w porównaniu z okresem przed rokiem 1791.

Jednym z powodów marginalizowania znaczenia rewolucji haitańskiej może być fakt, że nowo powstałe karaibskie państwo nie funkcjonowało sprawnie, co nie uległo znaczącej zmianie do dziś. Nie umniejsza to jednak sukcesu samej rewolucji. Późniejsza zapaść ekonomiczna wyspy jest przede wszystkim efektem działań zewnętrznych. Stany Zjednoczone, z początku utrzymujące relacje handlowe z Haiti, nakładały na nie liczne embarga. Prawdziwą tragedią i przyczyną problemów nowej państwowości był traktat pokojowy z Francją z roku 1825. Dessalines dawno nie żył, a dwóch z jego byłych generałów odpowiedzialnych za zamordowanie go podzieliło kraj między siebie. Znajdującą się na południu wyspy Republiką Haiti ze stolicą w Port-au-Prince rządził Alexandre Pétion, na północy despotyczny Henri Christophe ustanowił Królestwo Haiti, a kilka lat później koronował się na cesarza. Wojna targała krajem przez następną dekadę. Haiti zjednoczył na powrót w 1820 roku następca Pétiona Jean-Pierre Boyer, który dwa lata później zdołał również podbić wschodnią część wyspy, uprzednio należącą do Hiszpanii. Mimo tych sukcesów państwo pod rządami Boyera było w złej sytuacji militarnej i ekonomicznej, więc gdy pozbawieni przez rewolucję haitańską swej najbardziej lukratywnej kolonii Francuzi przybyli na wyspę w 1825 roku, prezydent Haiti musiał zaakceptować niekorzystne warunki traktatu. Francja uznawała niepodległość wyspy, w zamian zobowiązując Haiti do wypłacenia 150 mln franków zadośćuczynienia (!) za straty spowodowane zniesieniem systemu niewolniczego. Ta astronomiczna suma w 1838 roku została obniżona do 90 mln franków, ale nie poprawiło to sytuacji wyspy. Haiti spłacało „dług” przez ponad 60 lat, a skutki gospodarczej stagnacji z tamtego okresu negatywnie wpłynęły na całą późniejszą historię państwa.

 

Rewolucja haitańska: spalenie Cap-Français. Fot. Wikimedia Commons Rewolucja haitańska: spalenie Cap-Français.
Fot. Wikimedia Commons

 

Radykalizm i nowoczesność

Tragiczne losy Haiti zarówno przed, jak i po uzyskaniu niepodległości nie powinny jednak przyćmiewać bezprecedensowego w skali świata wydarzenia, jakim była rewolucja haitańska. Ta pod wieloma względami najbardziej radykalna z rewolucji oświeceniowych była nie tylko finansowym i wizerunkowym ciosem zadanym europejskiemu systemowi kolonialnemu, ale też dała początek pierwszej na świecie państwowości postkolonialnej.

Pełną sprzeczności rewolucję możemy krytykować z pozycji spóźnionych komentatorów za wiele rzeczy – wątpliwości budzić może frankofilia Toussainta czy fala przemocy wywołana przez Dessalines’a po ogłoszeniu niepodległości. Rewolucja haitańska, której początek dał ludowy impuls, wykreowała przywódców imitujących modele europejskie. Miała doprowadzić do ogromnej zmiany społecznej, ale okazała się chlubna przede wszystkim z powodu postanowień i dekretów, niosąc niezadowalający postęp w zakresie podziału pracy oraz równości obywateli wobec prawa. Wszystkie te zarzuty, choć uzasadnione, nie zmieniają faktu, że wydarzenia z lat 1791–1804 na Saint-Domingue były rewolucją z prawdziwego zdarzenia, rewolucyjne zrywy rzadko kiedy były tak radykalne, a hasła tak zaskakująco nowoczesne. Haiti stało się inspiracją dla czarnoskórych zarówno w regionie, jak i na innych kontynentach, a pamięć o tamtejszej rewolucji ożywił w XX wieku ruch panafrykański, szczególnie za sprawą Aimé Césaire’a, który poświęcił rewolucji haitańskiej dwie książki. Należy też pamiętać, że wydarzenia na Haiti wzmocniły działania ruchów abolicyjnych w wielu krajach kolonialnych. Wielka Brytania zakazała transatlantyckiego handlu niewolnikami w roku 1807, w tym samym roku podobny akt uchwaliły także Stany Zjednoczone. Rewolucja na Haiti miała też istotny wpływ na układ sił w regionie – to właśnie jej sukces przyniósł kres francuskich marzeń o imperium w Ameryce, co poskutkowało sprzedażą Luizjany Stanom Zjednoczonym, podwajając ich powierzchnię i otwierając drogę do ekspansji na Zachód.

 

Autor: MICHAŁ PARADOWSKI, anglista, student Wydziału Artes Liberales Uniwersytetu Warszawskiego literatur orientalnych

 

 

Dofinansowano w ramach programu
"Patriotyzm Jutra 2022"