Biało-czerwoni czarni


Historia potomków polskich legionistów którzy pozostali na Haiti, nie była łatwa, w szczególności w XX wieku. Odcisnęli oni jednak pewne piętno na wyspiarskim narodzie i zachowali, jeśli nie polską tożsamość, to dumną pamięć o przodkach. 

 

9 marca 1983 roku Jan Paweł II wylądował w Port-au-Prince na Haiti. Witało go, powiewając biało czerwonymi flagami, 50 wybranych specjalnie na tę okazje obywateli, których rysy i zabarwienie skóry znacznie obiegało od wyspiarskiego standardu. Byli to mieszkańcy górskiej wioski Cazale – potomkowie polskich legionistów. Papież na kolanach dwukrotnie ucałował ziemię, która dała schronienie jego rodakom. Później w specjalnej homilii mówił: pewien epizod, dość dramatyczny, który złączył w jakiś sposób historię Haiti z dziejami narodu polskiego. 170 lat temu wylądowało na tej wyspie 3 tys. żołnierzy polskich, wysłanych przez okupanta w celu stłumienia powstania ludności walczącej o swą niezawisłość. Żołnierze ci, zamiast zwalczać prawowite dążenia do wolności, sympatyzowali z ludem Haiti. Około 300 z nich przeżyło. Ich potomkowie niewątpliwie przyczynili się do rozwoju tego kraju. Zachowali i pielęgnowali tradycje katolickie. Między innymi wznieśli wiele kapliczek Matki Boskiej Częstochowskiej.

Cóż, papież nieco się pomylił. Napoleon do tłumienia powstania na Saint-Domingue wysłał niespełna dwa razy więcej legionistów, wtedy zresztą nie bardzo wiedział, co z nimi zrobić. Czarni insurgenci, bezlitośni wobec Francuzów, otrzymali rozkaz oszczędzania Polaków, mimo to aż 4 tys. z nich zginęło podczas kolonialnej wojnie, najczęściej z powodu szalejącej żółtej febry. Garstka pozostałych przy życiu, którzy zdecydowali się nie opuszczać wyspy, po klęsce Francuzów otrzymała specjalny status: w rasistowskiej konstytucji Haiti zostali czarnymi Polakami, Polone Nwa, pełnoprawnymi obywatelami nowo powstałego kraju. Z tego przywileju skorzystała jednak tylko nieco ponad połowa ocalałych legionistów – w sumie ok. 200. W znacznej części byli to ci, którzy jeszcze w trakcie trwania wojny przeszli na stronę Haitańczyków, m.in. 30-osobowy oddział stanowiący gwardię nowego gubernatora Jeana Jacques’a Dessalines’a. 

Polone Nwa osiedlili się w kilku wsiach: w Port-Salut (Pòsali), Petite-Rivière de Saint-Jean du Sud (Tirivyè de Sen Jan Disid), Fond-des-Blancs (Fondeblan) i La Balène (Labalèn) w departamencie południowym, jednak najważniejszym ośrodkiem polskości na wyspie okazało się być górskie Cazale. Zostało założone zostało przez ludzi noszących tak swojsko brzmiące nazwiska, jak Kowal, Rzepa, Osika i Ptak; dziś najczęstszymi w okolicy są Belno (od Belnowskiego) i Poto (od Potowskiego), sama zaś nazwa miejscowości odnosi się do Zalewskiego. Włoski reporter Riccardo Orizio umieścił opis jej mieszkańców w książce Zaginione białe plemiona. Oczywiście „zaginione białe plemię” nie jest już białe. Mieszkańcy Cazale, których jest obecnie 4 tys., nazywani są na Haiti moun wouj, dosłownie „czerwonoskórymi”, co w kreolskim jest jednak synonimem milats, Mulatów. Warto jest jednak pamiętać, że na Haiti takie nazwy nie oznaczają bynajmniej koloru skóry, lecz status społeczny. Zmiana statusu może rozjaśnić skórę, a z kolei wyraz blan, „biały”, oznacza nie tylko kolor skóry, ale też obcość – to synonim „cudzoziemca”. Amon Frémon, daleki krewny Jerzego Grotowskiego, którego reżyser odnalazł na wyspie, wyjaśnił to w następujący sposób: Na Haiti, jeśli jesteś wieśniakiem, siłą rzeczy stajesz się czarny. [...] Gdybym przez rok pomieszkał w Polsce, i ja na powrót stałbym się biały. [...] za granicą zazwyczaj czuję się Polakiem [...] Teraz jestem Haitańczykiem, również z koloru skóry. Haitańska polonia jest więc biało-czerwono-czarna.

 

Robię jak w Krakowie

Mieszkańcy Haiti o polskich korzeniach podczas wizyty papieża Jana Pawła II w Port-au-Prince w 1983 roku. Fot. haiti.fandom.com Mieszkańcy Haiti o polskich korzeniach podczas wizyty papieża Jana Pawła II w Port-au-Prince w 1983 roku.
Fot. haiti.fandom.com

 

W Cazale nie ma elektryczności, nie ma telefonu, nie ma bieżącej wody, nie ma przychodni, nie ma samochodów, nie ma szkoły, a teraz i kościół zniknął – wyjaśnia Orizio. –Nie ma sklepików, nie ma rynku. Również cmentarz wraz ze wszystkimi polskimi nazwiskami zdaje się na wpół opuszczony, a zmarłych grzebie się w pobliżu własnych domów, układając krzyż z dwóch kijów. Reporter zastanawia się, dlaczego ludzie wyrośli w kulturze europejskiej nie potrafili stworzyć czegoś bardziej cywilizowanego. Przyczyna nie były jedynie warunki kolonialnej wojny, jest to również pokłosie brutalnych represji, jakim w czasach rządów rodu Duvalierów (1957–1986) poddawani byli „czerwoni” Haitańczycy. Nawet w Cazale nie uświadczy się żadnych najmniejszych odprysków nadwiślańskiej architektury, zobaczyć można jedynie figurę czarnej Madonny, odpowiednio przetworzoną przez lokalne wierzenia voodoo. Ba, potomkowie napoleońskich legionistów nie mają żadnych pamiątek po polskich przodkach. Po dwóch wiekach zachowało się jednak kilka szczątkowych zwyczajów znad Wisły, jak choćby tańczenie polki czy zaplatanie warkoczy oraz kilka powiedzeń. Może najbardziej charakterystycznym z nich jest: Mwen chaje kou Lapolòy. Ma dwojakie znaczenie odnosi się jednocześnie do brzemienia, jakie niesie ze sobą polskie pochodzenie, i jednocześnie podkreśla wyjątkową energię kojarzoną z legionistami i ich potomkami. Co zabawne, pewna wersja tego powiedzenia – Chaje kou lapoloy, „szarżować jak Polak” – oznacza na Haiti coś zupełnie odwrotnego od ułańskiej fantazji spod znaku Somosierry. Mówi się tak mianowicie o ataku z przeważającą, zapewniającą zwycięstwo siłą. Z kolei M-ap Fe Krakow, „robię jak w Krakowie”, oznacza po prostu solidną pracę. W miejscowym języku pozostało tylko kilka tego typu językowych pamiątek, nieodmiennie jednak wskazują one na dumę z odmiennego pochodzenia Polone Nwa, co nie ma jednak większych konsekwencji w codzienności.

Wydaje się, że wizyta polskiego papieża konsekwencje już miała. Niecałe trzy lata po niej dyktatura Duvalierów została obalona, kraj wszedł na trudną drogę demokratycznych reform, a spychani na margines Polone Nwa zaczęli odzyskiwać swoje miejsce w społeczeństwie. Najbardziej znaną przedstawicielką haitańskiej Polonii jest druga żona byłego prezydenta René Prévala Geri Benoit, która dziś z dumą nosi nazwisko Belnowski.

 

Autor: MACIEJ KRAWCZYK, redaktor „Mówią wieki”

 

 

Dofinansowano w ramach programu
"Patriotyzm Jutra 2022"